PODRÓŻ
MOJEGO ŻYCIA…
Było ich wiele w Ameryce Południowej w czasie pro-
gramu „Ameryka Express”. Tam razem z synem Filipem
poruszaliśmy się głównie autostopem. Zatrzymywaliśmy
ludzi, którzy mieli zupełnie inne plany podróży, ale na
naszą prośbę zmieniali trasę i chętnie nas podwozili.
Przykładowo w Peru w Limie zatrzymaliśmy młodego chłopaka
z narzeczoną. Kiedy otworzył bagażnik, zobaczyłem… kuloodporną kami-
zelkę i broń. Trochę się przeraziłem, ale niepotrzebnie. Okazało się, że to policjant.
Podwiózł nas z centrum do wylotówki. Jechał kilkanaście kilometrów przez miasto, jak
do akcji i to bez sygnału! Lima jest miastem zakorkowanym, zatłoczonym, a on śmigał
nie tylko pasami awaryjnymi. Miał chłopak wprawę. W życiu nie jechałem tak szybko!
Nieprzewidywalna była też nasza wyprawa przez Andy. Musieliśmy dotrzeć do mia-
steczka w dolinie, ale trzeba było przejechać przez przełęcz na wysokości 4500 m
n.p.m. Udało nam się złapać terenówkę. Z przodu jechał inżynier od budowy
dróg i pan z administracji. Mieli misję. Potężne opady i woda z gór rozmyła
drogi. Samochód jechał praktycznie po dnie kamienistej rzeki. Kierowca,
widocznie przyzwyczajony do takich warunków, gnał po tym 120 km/h.
W pewnym momencie najechaliśmy na kawałek asfaltu i samo-
chód wpadł w poślizg. A po lewej stronie przepaść! Panowie
sami się trochę wystraszyli, bo jechali już wolniej. Po chwili
okazało się, że przez te wyboje rozpadło się mocowanie
akumulatora. Musieliśmy się zatrzymać. Padło na pobliską
wioskę z kilkoma domami. Na szczęście był tam
kowal. Za pomocą swoich narzędzi zrobił,
co trzeba i mogliśmy jechać dalej.
Przez Amerykę Południową podróżowaliśmy
samochodami osobowymi, ciężarówkami
i na pace dostawczaków. Nasz hiszpański
był, szczerze mówiąc, żaden, ale zawsze
udawało nam się doga-
dać, a nawet dośpie-
wać. Np. wtedy, gdy
kierowca okazał się
być solistą operowym
i podczas drogi zapre-
zentował nam swój
cały repertuar.
cia kierownicy? Brak smarowniczki. Me-
chanik chciał nasmarować zwrotnicę, ale
okazało się, że nie ma jak, bo ktoś za-
pomniał zamontować tam tę ważną
część. W warsztacie musieli więc
sami nawiercać otwory, aby na-
smarować zwrotnicę.
W samochodzie
najważniejsze jest…
…bezpieczeństwo, odpowiednia
moc i komfort.
Kiedy na drodze zepsuje mi
się auto…
Nowoczesne samochody się nie psują
(śmiech). A jeśli nawet, to obecnie nie ma
siły, by sobie cokolwiek samemu naprawić. Są tak
skonstruowane, żeby ze wszystkim jechać do warszta-
tu. Nawet z żarówką. Co innego dziurawa opona. Z tym
daję sobie radę. Na spokojnie. Nie znoszę dojazdó-
wek czy zestawów naprawczych. Zawsze sprawdzam,
czy w nowym samochodzie jest pełne koło. To sprawa
priorytetowa.
Podczas kupna nowego samochodu…
Zwracam uwagę na cenę. Ma odpowiadać jakości.
Następny mój samochód będzie bardziej autem miej-
skim, łatwiejszym do zaparkowania i poruszania się
po mieście. Kiedyś jeździłem dużo w trasy, na kon-
certy, imprezy. Miałem inne potrzeby... Teraz już
nie chcę wozić powietrza.
W samochodzie mam…
…podstawowe rzeczy: szczotkę, skrobaczkę,
ściągaczkę do szyb i… chusteczki do okula-
rów przeciwsłonecznych.
Jako pasażer jestem…
Najchętniej śpię. Kiedy trzeba porozmawiać,
jest mi wstyd, bo po krótkiej konwersacji po
prostu odpadam. Miejsce dla pasażera bar-
dzo mnie usypia.
Mam sentyment do…
Uśmiech na mojej twarzy wywołują zabytko-
we samochody. Zwłaszcza kabriolety. Gdy widzę
latem kogoś w takim aucie, to chciałbym się zamienić.
Dach otwarty, włos rozwiany, sama radość!
EKSPRESOWEMU TEMPU RÓWNAŁA
MARZENA KOZIELSKA
fot. Tricolors/East News
24
PROSTO
W OCZY