Background Image
Previous Page  24 / 64 Next Page
Basic version Information
Show Menu
Previous Page 24 / 64 Next Page
Page Background

PODRÓŻ

MOJEGO ŻYCIA…

Było ich wiele w Ameryce Południowej w czasie pro-

gramu „Ameryka Express”. Tam razem z synem Filipem

poruszaliśmy się głównie autostopem. Zatrzymywaliśmy

ludzi, którzy mieli zupełnie inne plany podróży, ale na

naszą prośbę zmieniali trasę i chętnie nas podwozili.

Przykładowo w Peru w Limie zatrzymaliśmy młodego chłopaka

z narzeczoną. Kiedy otworzył bagażnik, zobaczyłem… kuloodporną kami-

zelkę i broń. Trochę się przeraziłem, ale niepotrzebnie. Okazało się, że to policjant.

Podwiózł nas z centrum do wylotówki. Jechał kilkanaście kilometrów przez miasto, jak

do akcji i to bez sygnału! Lima jest miastem zakorkowanym, zatłoczonym, a on śmigał

nie tylko pasami awaryjnymi. Miał chłopak wprawę. W życiu nie jechałem tak szybko!

Nieprzewidywalna była też nasza wyprawa przez Andy. Musieliśmy dotrzeć do mia-

steczka w dolinie, ale trzeba było przejechać przez przełęcz na wysokości 4500 m

n.p.m. Udało nam się złapać terenówkę. Z przodu jechał inżynier od budowy

dróg i pan z administracji. Mieli misję. Potężne opady i woda z gór rozmyła

drogi. Samochód jechał praktycznie po dnie kamienistej rzeki. Kierowca,

widocznie przyzwyczajony do takich warunków, gnał po tym 120 km/h.

W pewnym momencie najechaliśmy na kawałek asfaltu i samo-

chód wpadł w poślizg. A po lewej stronie przepaść! Panowie

sami się trochę wystraszyli, bo jechali już wolniej. Po chwili

okazało się, że przez te wyboje rozpadło się mocowanie

akumulatora. Musieliśmy się zatrzymać. Padło na pobliską

wioskę z kilkoma domami. Na szczęście był tam

kowal. Za pomocą swoich narzędzi zrobił,

co trzeba i mogliśmy jechać dalej.

Przez Amerykę Południową podróżowaliśmy

samochodami osobowymi, ciężarówkami

i na pace dostawczaków. Nasz hiszpański

był, szczerze mówiąc, żaden, ale zawsze

udawało nam się doga-

dać, a nawet dośpie-

wać. Np. wtedy, gdy

kierowca okazał się

być solistą operowym

i podczas drogi zapre-

zentował nam swój

cały repertuar.

cia kierownicy? Brak smarowniczki. Me-

chanik chciał nasmarować zwrotnicę, ale

okazało się, że nie ma jak, bo ktoś za-

pomniał zamontować tam tę ważną

część. W warsztacie musieli więc

sami nawiercać otwory, aby na-

smarować zwrotnicę.

W samochodzie

najważniejsze jest…

…bezpieczeństwo, odpowiednia

moc i komfort.

Kiedy na drodze zepsuje mi

się auto…

Nowoczesne samochody się nie psują

(śmiech). A jeśli nawet, to obecnie nie ma

siły, by sobie cokolwiek samemu naprawić. Są tak

skonstruowane, żeby ze wszystkim jechać do warszta-

tu. Nawet z żarówką. Co innego dziurawa opona. Z tym

daję sobie radę. Na spokojnie. Nie znoszę dojazdó-

wek czy zestawów naprawczych. Zawsze sprawdzam,

czy w nowym samochodzie jest pełne koło. To sprawa

priorytetowa.

Podczas kupna nowego samochodu…

Zwracam uwagę na cenę. Ma odpowiadać jakości.

Następny mój samochód będzie bardziej autem miej-

skim, łatwiejszym do zaparkowania i poruszania się

po mieście. Kiedyś jeździłem dużo w trasy, na kon-

certy, imprezy. Miałem inne potrzeby... Teraz już

nie chcę wozić powietrza.

W samochodzie mam…

…podstawowe rzeczy: szczotkę, skrobaczkę,

ściągaczkę do szyb i… chusteczki do okula-

rów przeciwsłonecznych.

Jako pasażer jestem…

Najchętniej śpię. Kiedy trzeba porozmawiać,

jest mi wstyd, bo po krótkiej konwersacji po

prostu odpadam. Miejsce dla pasażera bar-

dzo mnie usypia.

Mam sentyment do…

Uśmiech na mojej twarzy wywołują zabytko-

we samochody. Zwłaszcza kabriolety. Gdy widzę

latem kogoś w takim aucie, to chciałbym się zamienić.

Dach otwarty, włos rozwiany, sama radość!

EKSPRESOWEMU TEMPU RÓWNAŁA

MARZENA KOZIELSKA

fot. Tricolors/East News

24

PROSTO

W OCZY