Background Image
Previous Page  52 / 64 Next Page
Basic version Information
Show Menu
Previous Page 52 / 64 Next Page
Page Background

To pokolenie „rekodzieci”, które z mlekiem matki

wyssało zamiłowanie do tej niecodziennej pasji.

Rodzina z epoki

Moi synowie: Tytus (3 lata) i Staś (pół roku)

wyboru nie mieli. W rekonstrukcji są od

urodzenia. Tym bardziej, że ich mama

Sylwia też odmłodych lat działała w gru-

pie rekonstrukcyjnej, ale w Piasecz-

nie. Jak większość kobiet odgrywała

rolę markietanki, zajmującej się

np. szyciem, czy gotowaniem

dla żołnierzy. Poznaliśmy się

na jednej z imprez rekon-

strukcyjnych wOporowie.

Później spotykaliśmy się

na kolejnych i tak zostali-

śmy parą.

Gniew, Toruń, Kraków

– kwatery w akademi-

kach, internatach, albo

namioty. Rano pokazy,

potem potyczka, uczta,

na koniec koncert. Wyjazdy

zagraniczne lub wędrówki po lasach. My cały czas

w strojach, bo trzeba pokazać ludziom, jak to kie-

dyś wyglądało lub po prostu na imprezach nieko-

mercyjnych dla własnej przyjemności. Ktoś spoza

rekonstrukcji mógłby tego nie wytrzymać. Z Sylwią

od początku rozumieliśmy się bez słów. Bo ta pa-

sja ma głównie dwa cele. Po pierwsze robisz to dla

siebie, po drugie pokazujesz się innym i pozwalasz

im zobaczyć historię na żywo. Imprezy są głównie

komercyjne. Robimy wielką bitwę, a dookoła chodzą

turyści, przychodzą do naszych obozów, zagląda-

ją do garnków, w których oczywiście robimy po-

trawy z tamtych czasów. Wchodzą do namio-

tów i dziwią się, że nie mamy materacy tylko

np. sienniki i futra. Cały XVII wiek przenosimy

w dzisiejsze czasy – od bielizny, przez meble,

garnki, broń po jedzenie. Z naszym regimentem

jeździmy już po całej Europie. Ostatnio byliśmy

w Holandii, we Włoszech, na Litwie czy Ukrainie.

To odskocznia od życia codziennego. Średnio raz

na trzy tygodnie spędzamy weekendy z setkami

znajomych i przyjaciół i bawimy się świetnie. To tak

jakby co miesiąc jeździć na wesele z ludźmi, z któ-

rymi chcesz się spotkać. I co ważne – bardzo czę-

sto to organizatorzy imprez pokrywają nam koszty

transportu i wyżywienia.

Sława i ryzyko

Filmy i reklamy to dla niektórych z nas chleb powsze-

dni. Teraz sporo osób z rekonstrukcji Średniowiecza

gra w serialu „Korona królów”. Ja nie mam średnio-

wiecznej garderoby i nie za bardzo interesuje mnie

taka sława, dlatego proszę mnie tam nie wypatry-

wać. Ale w telewizji występowałem już wiele razy.

Pierwszy raz jeszcze w Lublinie – w jakimś filmie

dokumentalnym robiliśmy z kolegami za historyczne

tło. Redaktor opowiadał historię Lublina, a my prze-

chadzaliśmy się między drzewami. Statystowałem

w wielu filmach historycznych. Niestety, gdy nagry-

wali „Ogniem i mieczem” byłem niepełnoletni. Bra-

łem za to udział w kilku reklamach.

Oprócz momentów sławy, mamy też na koncie kon-

tuzje. Tak jak w każdym sporcie. Niektóre są trochę

mniej, inne bardziej spektakularne. W moim przy-

padku są efektem błędu. Mam na dłoni pod skórą

czarne plamy po prochu – to skutek nieplanowa-

nego wystrzału pistoletu. Finalnie jednak dochodzi

do walki zazwyczaj inscenizowanej, ale z wykorzy-

staniem prawdziwych szabli, mieczy czy włóczni.

Średnio raz na trzy

tygodnie spędzamy

weekendy z setkami

znajomych i przyjaciół.

52

ŻYJ

Z PASJĄ