DAJEMY
Mój pierwszy samochód…
Bez zastanowienia mówię o pierwszym
aucie w mojej rodzinie – nowej Syrenie
105 L, kupionej w okolicach 1983 ro-
ku. Miałem około 10 lat, ale do dziś
pamiętam uczucie dzikiej dumy, kie-
dy tata zajechał pod blok nowym,
pięknym samochodem (tak mi się
przynajmniej wówczas wydawa-
ło). I proszę mi nie opowiadać,
że Syrena była złym autem,
psuła się, „pierdziała” i była
brzydka. Ja ją pamiętam jako
najbardziej wykwintnego Merce-
desa (śmiech). Nawet kiedy kupowałem
swoje pierwsze auto, to radość i ekscy-
tacja była zdecydowanie mniejsza niż
w przypadku naszej pięknej, nieśmiga-
nej „skarpety”.
fot. Kasper Kędzierski, http://kasper.photos/pl
MAM NADZIEJĘ,
ŻE NIE JESTEM
ZAWALIDROGĄ
ZAWSZE
UŚMIECHNIETY KOMIK,
A JAK KTOŚ WOLI
TAKŻE STANDUPER,
DAŁ SIĘ NIECHCĄCY
WKRĘCIĆ W NASZE
MOTOPYTANIA.
Mój pierwszy raz
w samochodzie…
Oj; sformułowanie „mój pierwszy raz”
daje odpowiadającemu bardzo szero-
kie pole interpretacyjne, a jednocze-
śnie stwarza pokusę zabrnięcia w rejony
mocno niebezpieczne. Proszę zatem
za dobrą monetę przyjąć deklarację,
że „mój pierwszy raz w samocho-
dzie”, owszem, był i w dodatku był
bardzo, ale to bardzo sympatycz-
ny. A teraz niech czytelnicy zma-
gają się z mnóstwem możliwych
interpretacji (śmiech).
Jeżdżę jak…
…przeciętny kierowca. Nie za szybko,
nie za wolno; jedna stłuczka na 14 lat
posiadania prawa jazdy (z mojej, przy-
sygnały
18
PROSTO
W OCZY