fot. Kasper Kędzierski, http://kasper.photos/pl
pomat czy skórzana tapicerka zaczynają
mieć znaczenie trzeciorzędne.
Kiedy na drodze zepsuje mi
się auto…
Miałem taką przygodę raz i nikomu nie
życzę. Bezradność, wulgaryzmy, ner-
wy – te rzeczy. Czyli, jak podejrzewam,
klasyka gatunku. Po godzinie na pobo-
czu przyjechali panowie z lawetą, za-
brali samochód, a ja wracałem do do-
mu taksówką. Następnego dnia telefon
z warsztatu, że auto jest już do odbio-
ru, a przyczyną gigantycznej awarii był
brak paliwa. Jedyne, co się naprawdę
zepsuło, to czujnik/wskaźnik poziomu
benzyny.
Podczas kupna nowego
samochodu…
…zdaję się na opinię żony, syna, córki
i Pana z salonu. Można mi wmówić ab-
solutnie wszystko. Marzę jedynie o tym,
aby trwało to jak najkrócej i wyszło jak
najtaniej. Ale życie jest tak złośliwie
skonstruowane, że zajmuje to dwa ra-
zy więcej czasu niż planowałem i jest
dużo drożej, niż w pierwotnych wylicze-
niach wychodziło.
W samochodzie mam…
…wieczny bałagan. Trochę
zrzucam odpowiedzialność
na dzieciaki, ale muszę przy-
znać, że sprzątam auto ze
zdecydowanie zbyt niską
regularnością. Dlatego
randki z porządnymi ko-
bietami w samochodzie,
przynajmniej moim, od-
padają. Ale też z drugiej
strony – która porządna ko-
bieta umawia się na rand-
kę w samochodzie żonatego
i dzieciatego faceta? Zatem żad-
na strata (śmiech).
Jako pasażer jestem…
Najczęściej śpiący. Kupuję sobie piwo
na drogę i jakoś zabijam czas. Nato-
miast jako swój niezaprzeczalny pasa-
żerski plus uznaję to, że nie wtrącam
się kierowcy, nie pouczam i obdarzam
stuprocentowym zaufaniem.
Mam sentyment do…
…uuuu, nie mam pewności, czy jest to
pytanie z kategorii „motoryzacja”. Jeśli
nie, to czuję się zwolniony z obowiąz-
ku odpowiedzi; jeśli tak, to na zasadzie
artystycznej klamry skończę tym, od
czego zacząłem. Raz jeszcze wrócę
do Syreny 105 L, którą we wczesnych
latach 80. ubiegłego wieku kupili rodzi-
ce. Wstyd przyznać, ale to moje najbar-
dziej intensywne przeżycie związane
z samochodami.
SYGNALIZOWAŁA
MARZENA KOZIELSKA
NIE WTRĄCAM
SIĘ KIEROWCY, NIE
POUCZAM I OBDARZAM
STUPROCENTOWYM
ZAUFANIEM
na całą japę: „Zamawiam! Zamawiam!
Mój!!!”. Aby nie pozostawiać jednak Sza-
nownych Czytelników w poczuciu nieutu-
lonej straty, bo nie dowiedzą się, o jakim
aucie marzy Tomek Jachimek , to przy-
znam, że mam słabość do dystynkcji,
klasy i elegancji Volvo, a także do nie-
zawodności Subaru.
Moje prawo jazdy…
…zdobyłem przy drugim podejściu.
Za pierwszym się nie udało, mi-
mo nieskrywanej przychylności
Pana Egzaminatora, ponie-
waż samochód zgasł mi na
skrzyżowaniu, tuż przed
nadjeżdżającym tramwa-
jem. No, nie udało się te-
go podciągnąć w żaden
sposób (śmiech). Teraz,
że pokuszę się o niezwy-
kle oryginalną myśl, nie
wyobrażam sobie, abym
mógł bez „prawka” funk-
cjonować.
Zabawna sytuacja
na drodze…
Kiedy od miesiąca byłem już posiada-
czem prawa jazdy, jechałem przez War-
szawę. W samochodzie obok kierowca
i pasażer machali do mnie, śmiali się,
coś tam do mnie krzyczeli. W poczuciu
źle pojętej dumy i narcyzmu dmucha-
łem balonik ego: „No tak, ach ta popu-
larność, rozpoznali mnie jacyś przypad-
kowi ludzie!”. Kiedy zatrzymaliśmy się
obok siebie na światłach, pasażer dał mi
znak, abym opuścił szybę. I wtedy usły-
szałem: „Zakręć se, ku…, frajerze, kurek
od wlewu benzyny! 10 minut ci dajemy
sygnały, a ty się tylko głupio śmiejesz!”
Podróż mojego życia…
Mam nadzieję, że jeszcze przede mną.
W samochodzie
najważniejsze jest…
…aby się nie psuł. Kiedy się zepsuje,
wtedy wszystkie bajery, błyszczące alu-
felgi, najbardziej nawet wypasiony tem-
20
PROSTO
W OCZY