Background Image
Previous Page  21 / 64 Next Page
Basic version Information
Show Menu
Previous Page 21 / 64 Next Page
Page Background

I NAGLE

nie jadę!

ARTYSTA KABARETOWY, ALBO INACZEJ: RADIOWIEC Z OGROMNYM POCZUCIEM HUMORU,

DOJECHAŁ Z NAMI DO KOŃCA MOTOPYTAŃ.

Mój pierwszy samochód…

Kupiłem na giełdzie samochodowej –

Fiat 126p. To była jedyna możliwość,

żeby zacząć czymkolwiek jeździć. Był

granatowo-szary, fioletowy, bury, rdza

była…Może tak – ktoś mi kiedyś wy-

tłumaczył, że do kadzi, w których zanu-

rzano karoserię, wlewano różne farby.

Takie, które były. Mój Maluch, zdaje

się, miał na sobie mieszankę z wszyst-

kich dostępnych kolorów.

Mój pierwszy raz

w samochodzie…

Jeden z wujków – a miałem ich wielu,

bo mieszkałem w Solinie, a tam wszy-

scy się znali i jeśli ktoś był mężczyzną,

to poza bratem i ojcem – na pewno wu-

jek – jeździł Warszawą. Kiedyś pojecha-

łem z nim, z mamą i ciocią – jak kobie-

ta, a nie mama w Solinie, to ciocia – do

pobliskiego Leska. Niewiele widziałem,

bo tam były takie małe okienka i umiesz-

czone dość wysoko – patrząc oczami

niedużego dziecka. Ale nieważne – to

było wielkie przeżycie. Pamiętam też, że

z pobliskiej jednostki wojskowej w Ja-

worze przyjeżdżały samochody cięża-

rowe. My, dzieci, wybiegaliśmy na dro-

gę i prosiliśmy żołnierzy, by nas trochę

przewieźli. Ale była frajda jechać taką

wojskową cysterną!

Jeżdżę jak…

…się da, ale chyba coraz spokojniej.

Zwalniam. Z samego faktu, że przez pra-

wie 30 lat nie miałem żadnej stłuczki,

mogę wyciągnąć wniosek, że jeżdżę

dobrze. Ale to się wydaje chyba każ-

demu kierowcy.

Jeżdżę teraz…

Głównie zawodowo. Spędzam pół ży-

cia w samochodzie. Rocznie robię oko-

ło 40 tys. km. Moja praca polega na

tym, że gdzieś jadę występować i po-

tem z tych występów wracam. Obecnie

jestem w domu, bo koncerty zlikwido-

wał nam koronawirus. Za występowa-

niem już trochę tęsknię, ale za długimi

jazdami jeszcze nie.

Wymarzony samochód…

…to taki, który będzie mnie bezpiecznie

woził na miejsce i z powrotem. Ewentu-

alnie, gdybym miał motoryzacyjnie po-

marzyć, to chciałbym mieć… autobus.

Takiego Jelcza ogórka albo kwadra-

towego Autosana H9, bo z nimi wią-

żą się moje wspomnienia z dzieciń-

stwa. Takimi autobusami jeździłem,

będąc dzieckiem, po Bieszczadach.

Rzadko miewam szalone pomysły, ale

teraz sobie pomyślałem, że jakiś jubi-

leusz pracy twórczej mógłbym uczcić

zakupem starego autobusu. I na przy-

kład, zajeżdżać pod dom kultury, grać,

a po występie rozwozić publiczność

do domu.

Mam sentyment do…

Jeździłem kiedyś bordowym Volkswa-

genem Garbusem. To było spełnienie

moich młodzieńczych marzeń. Wiedzia-

łem, że nie stać mnie na nic nowocze-

snego i szybkiego. Pomyślałem: kupię

coś, co będzie moją fantazją. Po Ma-

luchu to każdy samochód jest przeja-

wem fantazji.

Miałem 25 lat, a Garbus 27! To było

przeżycie pozbawione sensu. Koniec

studiów, żadnych możliwości zarobienia

większych pieniędzy. A Garbus to była

skarbonka. Miał automatyczne ssanie,

które wyłączało się dopiero, kiedy roz-

grzał się silnik, czyli zimą praktycznie

w ogóle. Palił więc ok. 16 litrów benzy-

ny na 100 kilometrów. Jak na studencki

TO BYŁO

PRZEŻYCIE

POZBAWIONE

SENSU

21

PROSTO

W OCZY