Background Image
Previous Page  22 / 64 Next Page
Basic version Information
Show Menu
Previous Page 22 / 64 Next Page
Page Background

fot. ©Z Andrusem po Galicji, fot. Ryszard Cieliński

budżet, to była ekstrawagancja. Stare-

go Garbusa mógłbym mieć ponownie.

To taka sentymentalna zabawa. Albo ja-

kiegoś Zaporożca, bo kuzyn nim jeździł.

Moje prawo jazdy…

Większość moich kolegów zrobiło je od

razu, jak tylko można było, czyli po ukoń-

czeniu 17 lat. Ja gdzieś po pierwszym

roku studiów. Oczywiście uczyłem się jaz-

dy na Maluchu. Jeśli chciało się jeździć

Polonezem, trzeba było za to dodatko-

wo zapłacić. Przyjąłem oszczędną wer-

sję zdobywania prawa jazdy. Zdałem za

pierwszym razem. Ale to nie był żaden

wyczyn. Wtedy sporo osób miało takie

szczęście...

Zabawna sytuacja na

drodze…

Miałem kilka sytuacji, z których teraz mogę

się śmiać, ale wtedy to wcale zabawne

nie było. Zdarzyło mi się parę razy jeździć

na oparach. I parę razy dojechać na nich

do stacji benzynowej. Coś w człowieku

jest takiego, że próbuje. A nóż się uda!

Może inni nie dojadą, ale ja? Dlaczego

niby? I dwa razy się nie udało. Raz na

autostradzie. Pyk, pyk, pyk i stanąłem

na pasie awaryjnym. Obstawiono mnie

słupkami, podano telefony do pomo-

cy drogowej i skończyłem na lawecie,

a potem w warsztacie. Drugi raz to była

droga szybkiego ruchu z zejściem przez

rów. Dotarłem więc pieszo do najbliższej

wsi. Jakiś pan sprzedał mi olej napędo-

wy ze swojego traktora. Nieźle się na

mnie dorobił.

Miałem też, powiedziałbym, magiczną

sytuację z moim Garbusem. Kiedyś mój

pan „Garbusiarz” czyli mechanik, który

zajmował się tylko Garbusami, powiedział:

„Silnik mu wysiądzie, a on i tak dojedzie

na miejsce”. Parę miesięcy później się

o tym przekonałem. Byłem na wakacjach

na Mazurach. Jadę. Jadę. I nagle nie ja-

dę. Pedał gazu spadł mi na podłogę. Ze-

rwała się linka gazu. 300 metrów dalej

zobaczyłem napis: „Auto naprawa”. Czyli

Garbus wyczuł moment. Dopchnąłem go

na podwórko. Widać było zdziwienie na

twarzy mechanika. Ostatni raz chyba jego

dziadek jeździł czymś takim. Mechanik

nową linkę mógł mi kupić najwcześniej

za trzy dni. Ale ja musiałem wracać do

Warszawy już. Błagałem go, by coś wy-

myślił. I chyba go olśniło, bo zapropono-

wał mi spacer za stodołę! A tam… stała

skorupa Garbusa. Nic w niej nie było, tylko

STAREGO GARBUSA MÓGŁBYM

MIEĆ PONOWNIE.

TO TAKA SENTYMENTALNA ZABAWA...

22

PROSTO

W OCZY