Z BŁYSKIEM
DZIENNIKARZ, KOMENTATOR SPORTOWY
ORAZ PASJONAT DOBRYCH AUT DAŁ NAM
SIĘ PRZEŚWIETLIĆ MOTOPYTANIAMI.
fot. Marzena Kozielska
Mój pierwszy samochód…
...siedmioletnia Alfa Romeo Giulietta, spro-
wadzona z Włoch. Dwa gaźniki, 100 koni.
Żarła paliwo jak diabli. W mieście 14
litrów. Miała instalację gazową. Nie
dało się z niej wtedy skorzystać,
ponieważ w 1990 roku nie było
jeszcze w Polsce stacji tankowa-
nia gazu! W bagażniku woziłem
wielką butlę, więc co najwyżej mo-
głem poutykać dookoła buty (śmiech).
Miałem ogromne kłopoty z częściami do mojej
Giulietty, bo w Polsce był wtedy tylko jeden sklep
z częściami do niej. W końcu, zdesperowany,
sprzedałem ten samochód i kupiłem malucha.
Duży kontrast przestrzenny i moc już nie ta.
Podczas pierwszej przejażdżki moim rocz-
nym maluchem, przebiłem oponę. Nie byłby
to wielki problem, gdyby nie fakt, że w tam-
tych czasach strasznie kradziono koła. Były więc
na nich zabezpieczenia, a ja nie wiedziałem,
jak to odblokować…
Mój pierwszy raz w samochodzie…
Wujek kolegi miał „łazika”. Pożyczał go nam. Jeź-
dziliśmy nim w Bieszczady. W okolicach Woło-
satego na żwirowej drodze kolega dał mi się nim
przejechać. Samochód miał takie luzy w kierowni-
cy, że jeździłem od krawędzi do krawędzi drogi.
Doświadczenie było dość traumatyczne. Samo-
chód nie był łatwy w prowadzeniu.
Jeżdżę jak…
Jestem średnim kierowcą o sporym doświad-
czeniu. Myślę, że przejechałem już około mi-
liona kilometrów. Miałem kilkanaście samo-
chodów. Na wiele rzeczy już się nie daję
nabrać, np. nie reaguję nerwowo, kiedy
mnie ktoś z tyłu popędza. Staram się nie
wjeżdżać szybko w zdradzieckie kałuże,
bo czasami można się zdziwić.
PRZESTAŁEM BYĆ
ROMANTYKIEM
SAMOCHODOWYM,
STAŁEM SIĘ
REALISTĄ
w oku
24
PROSTO
W OCZY