R… i Julia
Po zdaniu matury wWatykanie, poszedłem na rzym-
ski uniwersytet La Sapienza na kierunek stosunki
międzynarodowe. Tamdostałemwyjazdowe stypen-
dium Socrates-Erasmus do Warszawy. Do Rzymu
wracałem na egzaminy i zakończenie studiów. Za-
prosiłem kiedyś kolegów i koleżanki do siebie na piz-
zę. Na co Julia, koleżanka z uczelni, z ukraińskiego
stypendium, stwierdziła, że przyjdzie wcześniej i się
trochę nauczy. Przyszła wcześniej, wyszła później.
I już wiedziałem – wybieramWarszawę oraz… Julię.
I przyjeżdżam tu na stałe. Jest takie powiedzenie:
„Włoch rusza się dla trzech rzeczy: piłki, makaronu
i kobiet”. U mnie się sprawdziło. Julia do dzisiaj nie
nauczyła się robić pizzy. W zasadzie już nie musi
umieć, bo to ja gotuję i dbam o zaopatrzenie lo-
dówki. Żona pozwala mi się realizować w kuchni
każdego dnia. A tajnym składnikiem pizzy rzym-
skiej, którego używała Elsa było… piwo. Ciasto ro-
biła na drożdżach piwnych i piwie. Dzięki temu jest
ono bardziej wytrawne i zdecydowanie mniej cia-
stowate. Według Rzymian pizza ma być na cienkim
cieście – niewiele grubszym od papieru. Moi przyja-
cieleWłosi twierdzą, że osoby, które jedzą pizzę no-
żem i widelcem, powinny zostać pozbawione praw
wyborczych we Włoszech. A pizza z ananasem?
To obelga! Więc uwaga!
Bez pomodoro
Po roku gotowania dla mojej ukochanej Julii, poje-
chaliśmy razem do Rzymu. WSylwestra oświadczy-
łem się jej pod Koloseum. Do ślubu przygotowywa-
liśmy się ponad rok, bo mieszkaliśmy wWarszawie,
część mojej rodziny to południe Polski i Włochy, a jej
rodzina to Ukraina. Ślub odbył się we wtorek wWa-
tykanie w Bazylice Św. Piotra, a wesele na Ukra-
inie pod Lwowem od piątku do niedzieli. I żyli dłu-
go i szczęśliwie…
Dziś mamy czteroletnią córkę i półtorarocznego
synka. Wszelkie zupki, przecierki dla dzieci to mo-
ja działka. W soboty jeździmy na targ po świeże
produkty, właśnie „genuine”, a nie przemysłowe.
Na kuchni włoskiej znam się dobrze, ale muszę ją
WŁOCH RUSZA
SIĘ DLA TRZECH
RZECZY: PIŁKI,
MAKARONU
I KOBIET
54
ŻYJ
Z PASJĄ