za kuchnię i przygotowywanie dań. Pierwszego
dnia mojej pracy, jak przystało na temperament-
nych Włochów, strasznie się pokłócili. Lato, go-
ście siedzą w ogrodzie, a ona przez okno z kuchni
rzuca w niego talerzami z makaronem, a on w nią
melonami z ogrodu. Jeden ze stałych gości spoj-
rzał na mnie, dał mi swoją wizytówkę i powiedział,
że u niego w sklepie mogę mieć normalniejszą pra-
cę. Nie skorzystałem. Dla Elsy i Aldo trattoria była
całym życiem. Oni mieli tę pasję w sobie. Jest takie
piękne słowo „genuino” – tradycyjna, prawdziwa.
I taka była kuchnia Elsy. Było to widać nawet po
tym, jak podrzucała makaron, jak napowietrzała
sosy. Np. zwyczajna Carbonara – nigdzie nie ja-
dłem takiej jak u niej. A przepis jest prosty: jajko,
boczek i pieprz. Wiele osób myśli, że potrzebna
jest jeszcze śmietana. Elsa wyprosiłaby z kuchni!
A sukces tkwi w napowietrzaniu. Jeżeli najpierw
do jajka będziemy wlewać powoli gorącą wodę
z makaronu, i później na patelni to wszystko ra-
zem z makaronem poprzerzucamy, pozwolimy mu
się właśnie napowietrzyć. I sos wytworzy się sam,
na bazie wody i skrobi z makaronu. Podziwiałem
kuchenne sztuczki Elsy i zakochałem się w tra-
dycyjnej włoskiej kuchni. Co ja się tam napatrzy-
łem… To ona zaraziła mnie gotowaniem. A Aldo?
Kiedy przychodziłem do pracy po 17.00, on już
wiedział, że ten stolik trzeba nakryć dla mecenasa,
tamten dla hrabiego z żoną i pieskiem, a ten dla
dyrektorstwa telewizji… Co wieczór, przed otwar-
ciem restauracji, znaliśmy już połowę gości. Tu-
rystów, a szczególnie Niemców, nie lubił. W pa-
mięci miał historię z czasów wojny. Jako dziecko
musiał ukrywać się w górach przed niemieckim
oficerem. Był tam wywieziony przez swojego ojca
w beczce po winie. Więc kiedy widział zbliżającą
się rodzinę turystów z Niemiec, zawsze mówił,
że nie ma miejsc. Za to zaprzyjaźniony hrabia mógł
przynieść złowioną przez siebie rybę i rzucić na stół
do przygotowania na kolację.
strant u boku Jana Pawła II. Jednak poznałem go
dużo wcześniej – kiedy miałem 7 lat wraz z bra-
tem, ubrani w stroje góralskie, trafiliśmy z rodzicami
na prywatną audiencję. Ojciec Święty podszedł do
nas i powiedział: „To są zapewne górale z Pienin.”
Poznał nas po charakterystycznych niebieskich
kamizelkach i wzorach. Złapałem go wtedy za rę-
kę, a on zapytał: „Może chcesz tu ze mną zostać,
skoro się tak trzymasz?” I tak zostałem, tylko kilka
lat później. Przypomniałem mu tę historię w trak-
cie posługi w Watykanie. Bardzo go to rozbawiło.
Trattoria Ponte Milvio
W czasie wakacji od szkoły w Watykanie, miałem
okazję trochę popracować. Trafiłem do trattorii
Ponte Milvio. W latach 30. założył ją ojciec ów-
czesnych właścicieli: rodzeństwa Elsy i Aldo Biag-
gini. Oni sami mieli już wtedy około 80 lat. Aldo
odpowiedzialny był za salę i obsługę gości, a Elsa
RAFAŁ FLESZAR,
Inspektor Ochrony
Danych i Koordynator
Zespołu Regulacji
Wewnętrznych
w Inter-Team
Po godzinach: mąż,
ojciec, tłumacz przy-
sięgły języka włoskie-
go, trener i doradca
z zakresu ochrony
danych osobowych,
szafarz nadzwyczaj-
ny komunii świętej,
zapalony kucharz
amator. W pracy, jak
i w kuchni, dba o to,
by zgrać razem od-
powiednie proporcje
i wymogi. A dzięki te-
mu dać podstawy do
stworzenia zgranego
dania, jakim może
być zarówno Carbo-
nara, czy nowa usłu-
ga Inter-Team.
ZAKOCHAŁEM
SIĘ
W TRADYCYJNEJ
WŁOSKIEJ
KUCHNI
53
ŻYJ
Z PASJĄ